Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/947

Ta strona została przepisana.

nym nadziei. Czy to ta młoda osoba którą kochasz jest przyczyną twojej zgryzoty?
— W istocie, ona jest przyczyną mojego smutku. Jest chorą... bardzo chorą!..
— Do tego stopnia, że ty doktorze tracisz nadzieję?
— Niewiem, czy mam się spodziewać zwrotu na dobre, albo też zwątpić...
— Jakto to? — Nierozumiem.
— Zaraz ci to wytłumaczę. Miałeś słuszność utrzymując że pomiędzy moją ukochaną Bertą a twoim dawnym klijentem Ireneuszem Moulin, istnieje tajemnica, lecz tajemnica uczciwa, co do której niemam najmniejszego podejrzenia. Tyś się nie mylił. Stoję w obec familijnej tajemnicy, pochodzącej z jakiejś strasznej przeszłości. Berta, jestem tego pewien, jest córką jakiejś ofiary i mimo najwyższych poświęceń Ireneusza, dziś najlepszego po tobie mego przyjaciela, sama stała się ofiarą.
— Berta... ofiarą? — powtórzył młody adwokat ze zdumieniem.
— Tak; ofiarą jakiejś potwórnej zbrodni!.. Chciano ją zabić!.. i jest to jakieś cudowne zrządzenie Opatrzności że dotąd żyje!..
— To, co mi opowiadasz, jest straszne!.. Trzeba żebyś zawiadomił policję... żebyś wniósł skargę...
— Zupełnie przeciwnie; — trzeba nam czekać, ażeby winni a nieznani nam ludzie sami się w nasze ręce oddali. Trzeba w tej chwili najwyższą tajemnicą otoczyć Bertę, którą uważają za nieżyjącą, a która by niewątpliwie zginęła, gdyby się dowiedzieli że ocalała. Musisz w imię przyjaźni dopomódz mi w tem Henryku.
— Mów przyjacielu!.. — zawołał z zapałem przybrany syn pana de la Tour-Vandieu. Rozporządzaj moim czasem, moim stanowiskiem, moim imieniem, mną samym!.. Wszystko to jest twoim, wszak dobrze wiesz o tem!