Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/95

Ta strona została przepisana.

kozła aby doń nie powrócić więcej, będzie oznaką że w lampie zabrakło oliwy.
Wtedy nie bedziesz potrzebował już mną się zajmować chyba pomyślisz o kupieniu dla mnie ostatniej koszuli... koszuli mocnej i trwałej, pamiętaj!
Podniósł rękę do oczu, jak gdyby powstrzymując łzę wyzierającą mu z pod powiek, a potem:
— Urodziłem się woźnicą, woźnicą żyłem i umrę woźnicą!... dodał; oto moje postanowienie.
Zamilkł, a następnie zmieniając ton mowy:
— Wybacz, rzekł, panie Henryku, ale zmuszony jestem przypomnieć naszemu doktorowi, iż zamówiono mój fjakr na dwunastą w południe, a teraz jest już po jedenastej.
— Jedź zatem stryju, — odparł Edmund, ja potrzebuję jeszcze pomówić z panem de la Tour-Vandieu.
— A więc uciekam. Kiedy przyjdziesz do mnie?
— Niezadługo.
— Pamiętaj że obiecałeś przedstawić mnie komuś... którego poznać bardzo pragnę...
— Niezapomnę o tem.
— Nie uwierztsz, jak radbym widzieć moją przyszłą synowicę... Nieznając kochać jej niemogę, a tak potrzebuję kochać.
Na oblicze młodego lekrza wystąpił rumieniec, wyjąknął z cicha słów kilka.
— Do widzenia panie Henryku!... wołał Loriot, wdrapując się na kozioł fkakra numer 13. Trzasnął z bicza i cmoknął na szkapy.
Oba konie ruszyły z pośpiechem.
— Jakaż to zacna i szczera natura!.. zawołał Henryk, spoglądając za odjeżdżającym.
— Jest to najlepszy z ludzi, — rzekł Edmund, kocham go jak ojca, i gdybym był został zamianowany naczelnym lekarzem w szpitala, zmusiłbym tego kochanego stryja, aby