Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/955

Ta strona została przepisana.

Doktór w kilku słowach opowiedział o nowym planie jaki wykonać miano nazajutrz.
Piotr Loriot zatarł ręce wesoło.
— Jak dotąd — rzekł, widzę że nic nie zaniedbaliście moi przyjaciele. Kto wie jednakże czy nie stanie wam na przeszkodzie teraz wzniesiona poprzednio przezemnie skarga do prefektury. Policja równie tak jak wy, odnaleść może dziewcze i rozpoczną się wtedy przykre śledztwa i niepokoje. Mogą nawet wykryć że i kradzież paltota była zmyśloną. Trzebaby koniecznie zabrać Bertę ze szpitala i tak ją ukryć, żeby jej nikt wynaleść nie zdołał.
— O tem właśnie myślimy, mój stryju i chcieliśmy się właśnie prosić o pomoc.
— Chętnie zrobię wszystko. Cóż takiego?
— Czybyś nie zechciał przewieść panny Berty swoją dorożką do ustronnego domu?
— Moją dorożką? — zawołał. Zły projekt!.. Macie zamiar ukryć dziewczynę tak przed policją, jak i przed jej nieprzyjaciółmi. W razie dalszego śledztwa, powołać mnie mogą do indagacji i wykryje się wtedy, że nasze sprawy łączą się razem.
— Ależ mój stryju, niepozwolimy na to by Bertę odnalazła policja.
— W takim razie zgoda! — Myślcie tylko o tem aby przy brzegu nie utonąć. Wypadnie mi chyba udać na ten czas że was wcale nie znam i pomimo wszystko popierać mogą sprawę w prefekturze. Ja szukam złodzieja który zabrał mi paltot, wy zaś szukacie kobiety.
— Jeżeli agenci rozpoczną polowanie — wtrącił Ireneusz, ja zobowiązuję się wyprowadzić ich w pole.
— Dobrze, dobrze! — Ale projekt wasz przewiezienia chorej w dorożce, wcale mi się niepodoba.
— Jakże więc temu zaradzić.