Ireneusz tak jak dnia poprzedniego nocował u Edmunda.
Młody doktór nie kładł się spać wcale. Czytanie wziętej od Henryka broszury zajeło mu noc całą.
O piątej nad ranem, zbudził Moulina.
— Musimy przed wszystkiem wybrać się na Uniwerstytecką ulicę — rzekł do niego. Trzeba przewietrzyć mieszkanie, zanieść trochę bielizny i innych potrzebnych rzeczy.
— Wszystko to dobrze — odparł. Ireneusz, ale kto chorej doglądać, będzie? Ja pomimo chęci nie mogę jej poświęcić całego czasu.
— Myślałem już o tem — odparł Edmund. Moja służąca jest bardzo poczciwą kobietą i co rzadko się zdarza w ich klasie, nie lubiąca plotek. Zabierzemy ją z sobą by nam dopomogła przyrządzić wszystko i pozostawimy ją na miejscu Przez ten czas wezmę inną kobietę, do moich posług domowych.
W pół godziny potem, całe towarzystwo wysiadło z dorożki obładowane pakunkami.
Edmund, który już po kilkakrotnie z Henrykiem zwiedzał ten ustronny pawilon, niepotrzebował zasięgać informacji. Do zagłębionej w murze bramy, klucz włożył i wprowadził Ireneusza do pięknego ogrodu zacienionego staremi drzewami, na których żółkniejące już liście zwieszały się melancholijnie ku ziemi.
— Ależ to prawdziwie książęce ustronie — zawołał Moulin. Panna Berta będzie tu jak gdyby w królewskim pałacu.
— Aby tylko żyła! — wyszepnął doktór z wytchnieniem.
Wiemy że Jerzy de la Tour-Vandieu przychodzi co noc do pawilonu, ażeby z tamtąd przejść podziemnym korytarzem do swego pałacu przy ulicy świętego Dominika. Wiemy