sposób wykrycia miejsca gdzie się zatrzymywała dorożka numer 13; czyli więc teraz niedowię się jacy ludzie i w jakim celu to uczynili?
Nie było nic w tem niemożebnego, mimo że to przypuszczenie zdawało się być nieprawdopodobnem.
Jednam słowem Plantade wzbudzał niepomierny przestrach w Théferze, skutkiem czego tenże śledził każdy krok jego, ażeby w razie potrzeby zatarasować mu drogę, lub w ostateczności usunąć niebezpieczeństwo, usuwając samego człowieka.
Przypomniał sobie słowa Klaudyi Varni, przez nią wymówione kiedyś.
— Zostałeś pan w wir wciągniętym, gdzie na pewno zginiesz jeśli go niepokonasz.
Chciał też za jaką bądź cenę zwyciężyć i być spokojnym.
Czy było potrzeba uprzedzić księcia i panią Dick-Thorn o tem co zaszło?
Théfer zadawał sobie to pytanie i odpowiedział przecząco.
— Na co się spieszyć? Będzie czas zawsze uprzedzić swoich wspólników o grożącem niebezpieczeństwie.
Nowe jego zajęcie jako inspektora hotelowego pozwalało mu dowolnie rozporządzać czasem aby szpiegować Plantada i szukać Jana Czwartka dwóch owych groźnych mieczów Demoklesa, z których jeden miał spaść na jego głowę, drugi na głowę księcia i jego dawnej kochanki.
Cały więc wieczór chodził po rozmaitych podejrzanych miejscach, gdzie spodziewał się znaleść, owego szczwanego złodzieja, lub przynajmniej otrzymać o nim jaką wiadomość, któraby mu mogła wskazać drogę gdzie go szukać należy.
Zawiódł się jednak niestety! Niezadowolony w najwyższym stopniu, wrócił do swego, mieszkania przy ulicy Pont-Luis Plillipe.
— Prawdopodobnie, mówił sobie Jan Czwartek zabrawszy sto tysięcy franków, wyjechał za granicę. Gdyby tak
Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/960
Ta strona została skorygowana.