Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/965

Ta strona została przepisana.

— Nie panie. Wybudowałem go na spekulację i wynajmowałem zwykle z całym umeblowaniem.
— Był on równierz wynajęty przed pożarem?
— Tak panie.
— A komu?
— Panu Prosperowi Gaucher.
Plantade zanotował sobie nazwisko.
— Od jak dawna pan Gaucher zamieszkiwał w pańskiej posiadłości?
— Od dwóch dni. Dwudziestego Października wynajął dom na rok cały i zapłacił mi z góry. Na nieszczęście pożar wybuchnął tej samej nocy.
— Ha! zawołał Plantade niemogąc ukryć swojej radości; wszystko odgadłem więc i zrozumiałem. Do zbrodni przygotowano się więc na kilka dni przed tem.
— Do zbrodni? powtórzył Servan z osłupieniem.
— Tak panie; to widoczne.
— Przypuszczać więc trzeba że to co mi powiedziano wczoraj było prawdą. Mój dom posłużył więc za miejsce jakiegoś okropnego czynu?
Plantade zaczął bacznie nadsłuchiwać.
— Ha! ha! mówiono więc to panu wczoraj?
— Tak ale niechciałem temu wierzyć.
— A któż to panu o tem mówił?
— Dwóch panów.
— Pańskich znajomych?
— Bynajmiej. Widziałem ich po raz pierwszy wczoraj.
— A po cóż do pana tu przyszli?
— Po objaśnienie, tak jak pan.
— Po jakie objaśnienie?
— Pytali się o pana Prospera Gaucher, o jakąś dorożkę której niewidziałem, dalej o jakąś młodą osobę którą przewieziono podobno w tym samym dniu do mego lokatora.
Plantade coraz bardziej natężał uwagę, W jego prze-