Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/969

Ta strona została przepisana.

Plantade pożegnał pana Servan i zwrócił się przez Bagnolet do płaskowzgórza Capsulerie.
Théfer natomiast rozpoczął śledzenie. Widząc w którą stronę zmierza nowy inspektor, wyszepnął:
— Będę tam pierwej przed tobą.
I stromą ścieżką wśród wzgórza przedarł się śpieszno do znanej sobie miejscowości gdzie ukrył się w gęsto rosnące krzaki tuż przy spalonym domu.
Plantade tymczasem szedł zadumany pod górę. Ileż on ważnych odkryć zrobił od godziny. Był teraz pewnym, że Théfer nie kto inny ukrył się pod przybranym nazwiskiem Prospera Gaucher, a jego pomocnikami byli Dubief i Terremonde dwaj fałszerze poszukiwani przez policję.
Jaki jednak mógł być cel popełnionej zbrodni? Jakie okoliczności połączyły, Théfera z temi dwoma nędznikami?
Fakt został wykryty, należało teraz szukać pobudek.
Plantade nie wątpił że wszystko wyśledzi; widział jednakże iż zadanie było trudnem do spełnienia i że wielką pomocą byliby mu ci dwaj mężczyzn i którzy poszukiwali tak jak on owej nieszczęsnej ofiary tej zbrodni.
— Gdybym ich odnalazł, mówił sobie, światło rozjaśniłoby ciemności. Wykrycie takiej sprawy na wstępie, byłoby świetnym dla mnie debiutem i zapewniłoby mi dalszą karjerę.
Przemyśliwając tak, zaszedł do Capsulerie.
Furtkę ogrodową zastał otwartą, klucza w zamku nie było. Théfer spostrzegł idącego swojego rywala, lecz miejsce w którym się ukrył było bardzo niedogodne, tak, iż nawet głowy wysunąć niemógł bez odkrycia siebie samego.
— Cóż bym za to nie dał? pomyślał, gdybym mógł wiedzieć po co tu przyszedł ten niedołęga. Niemam jednak rady... Wyjść ztąd niemogę. Zaczekać trzeba.
Po półgodzinnym oczekiwaniu, zjawił się Plantade z powrotem. Na jego twarzy jednakże nie było śladów poprzedniego zadowolenia.