Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/97

Ta strona została przepisana.

Ukochałem tę bohaterską istotę, której brat zaśnie na wieki lada chwila! Wciągu dni kilku zostanie osierocona z matką chorą, której zdrowie i siły podkopuje widocznie jakaś ukryta zgryzota. Praca tego chłopca była jedynym źródłem utrzymania obu kobiet.
Skoro on zgaśnie, a wkrótce po nim umrze i pani Monestier, Berta osamotniona, zrozpaczona, czyż nie pójdzie za niemi kolejno? Znajdzieli ona odwagę do życia? Czyż z resztą żyć będzie chciała? Zkąd sił zaczerpnie ku temu?
— W swojej miłości dla ciebie.
— Niestety mój przyjacielu... czy gestem kochany?... niewiem tego.

XVIII.

— Niewyznałeś więc dotąd swoich uczuć tej młodej dziewczynie?
— Nie; Henryku.
— Trzeba to było uczynić...
— Nie śmiałem.
— Dla czego?
— Zdawało mi się, że popełniłbym profanację, mówiąc o miłości przy łożu umierającego. Czy Berta z resztą w takiej chwili słuchać by mnie chciała? Czyż by mnie zrozumiała?
— Należało ci wyznać swoje życzenia jej matce...
— Oczekiwałem...
— Na rezultat twych starań o posadę?
— Tak. Teraz znasz powody jakie zmuszają mnie do dalszego milczenia.
— Nie! — odrzekł Henryk; — źle zapatrujesz się na tą sprawę. Wiem, że utrwalona pozycja społeczna dodała by Dwie sieroty, Tom I. 7