Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/973

Ta strona została przepisana.

Przez chwilę zamyślił się Plantade co pisać dalej, następnie, postawił nr. 5 i pisał. Zostawmy go nad jego notatkami, a przyjdźmy do Edmunda Loriot i Ireneusza Moulin, w chwili ich przybycia do śpitala św Antoniego.


∗             ∗

Około godziny pierwszej w południe, przed bramę szpitalną zajechał wiejski wózek z budą z szaręgo płótna, zakrywającą przed oczyma przechodniów to, co się wewnątrz niego znajdowało.
Wieśniak siedzący na przodzie, widocznie się niecierpliwił.
Niezadługo na skręcie ulicy ukazał się Edmund z Ireneuszem. Ujrzawszy ich woźnica zeskoczył z wózka i pobiegł na ich spotkanie.
Gdyby obadwaj nadchodzący nie byli powiadomieni że Piotr Loriot przeistoczy się na ten dzień w wieśniaka, nie byliby go poznali.
— Kareta już czeka, — zawołał wesoło, — nie opóźniłem się ani na minutę.
— Zatrzymaj się pan, — odparł Ireneusz, — może pozwolą ci wjechać z wózkiem na podwórze, Obawy Edmunda i Moulina o zdrowie Berty wcale się nie zmniejszyły. Wiedzieli oni wprawdzie że dziewczyna żyje, ale nie wiedzieli w jakim znajduje się stanie.
Zameldowawszy się w szpitalnej kancelarii uzyskali pozwolenie na wejście do chorej i na wprowadzanie wózka na podwórze.
Tuż przy drzwiach, przyjął ich doktór dyżurny.
— Co panowie sobie życzą? — zapytał.
— Przychodzimy zabrać chorą, umieszczoną na sali św. Anny, na łóżku pod 8 numerem.
— Czy panowie zamierzają nadal leczyć ją w domu?