Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/974

Ta strona została przepisana.

— Tak panie.
— Zaprowadzę panów do niej natychmiast a jakkolwiek nie jesteście lekarzami, przekonacie się, że zabrać jej w tem stanie niepodobna.
— Czy jest tak źle?> — zapytał Edmund ze drżeniem.
— Bardzo niedobrze. Niewiem nawet czy panów rozpozna.
Dwaj przyjaciele zamienili pomiędzy sobą spojrzenie pełne rozpaczy, i postępowali za doktorem.
Wszedłszy na salę ujrzeli Biedną Bertę spoczywającą na poduszkach. Miała zamknięte oczy, zdawało się że śpi.
Edmund z Ireneuszem zbliżyli się z niesłychaną trwogą.

XXXI.

Zapadnięte oczy i śmiertelna bladość twarzy przekonywały dostatecznie ile biedne dziewczę przecierpieć musiało. Patrząc na nią Edmund z Moulinem, niemogli się od łez powstrzymać.
Siostrzeniec Piotra Loriot opanowawszy wzruszenie przemówił do doktora przyciszonym głosem:
— Czy upadek był bardzo szkodliwym?
— Nic nie zostało nadwerężonem, — odrzekł — ale pomimo to organizm wiele ucierpiał. Chora miała nawet głos sparaliżowany, mówić nie mogła wcale. Teraz cokolwiek jest lepiej.
W tej chwili Berta poruszyła się. Głosy obecnych zwróciły widać jej uwagę.
— Pozwolisz mi ją pan obudzić? — wyszepnął Ireneusz.