Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/992

Ta strona została przepisana.

dek, a drugi do Ireneusza Moulin, zapraszając go do swego towarzystwa. Wyobrażam sobie jak się ten stary musi irytować, że niema o mnie żadnej wiadomości. Dobry z niego chłopak chociaż mi zawsze w moich projektach przeszkadzał. Jeżeli się na mnie gniewa żem podskubał trochę panią Dick-Thorn, to smaczny obiadek pogodzi nas z sobą.
Wróciwszy do hotelu, zastał Mignoleta oczekującego niecierpliwie.
— Zkąd wracasz? — zapytał go tenże.
— Z przechadzki — odrzekł krótko Jan Czwartek, nie tłumacząc się więcej.
— Sądziłem że mnie zostawisz tutaj jak naszych towarzyszów w Saint-Denis.
— Nigdy bym tego nie zrobił!... — zawołał Jan — dziwię się jak myśl podobna mogła ci przyjść do głowy? Ale... a propos naszych towarzyszów, muszę ci powiedzieć, że mam zamiar wysłać, listy do Paryża, zamawiając ucztę Baltazarowską.
— No! dopieroż cię to będzie kosztowało!
— To mniejsza! Głównie o to chodzi, aby wszystko było podane z szykiem.
Po śniadaniu Jan Czwartek zasiadł do pisania listów, które tu podajemy ze zmianą ortografji;

Łaskawy panie!

„Na dzień szóstego Listopada zaprosiłem na zamówioną ucztę u pana moich przyjaciół. Proszę niczego nie żałować O wydatek mi nie chodzi, byleby wszystko było jak należy. Wraz z tym listem, przesyłam panu 500 franków jako zaliczkę. Ostrygi sam przywiozę, o tych już proszę nie myśleć.

z szacunkiem
Jan Czwartek.

Mignolet widząc; jak Jan wkładał pieniądze w kopertę, zapytał:
— Może to trzeba odnieść na pocztę?