Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/995

Ta strona została przepisana.

z pośpiechem list do kieszeni adresowany do Moulina który leżał na stole.
Załatwiwszy jaknajpomyślniej tak wątpliwą dla siebie sprawę, wybiegł co prędzej chcąc dowiedzieć się najrychlej o treści zabranego listu.
Z kilku wierszy napisanych przez Czwartka dowiedział się, że Ireneusz pozostawał w przyjaznych stosunkach z poszukiwanym rzezimieszkiem.
Wiedział już teraz gdzie się zwrócić by szukać go obecnie.
— Nakoniec! — zawołał, — mam nitkę po której dojdę do kłębka. Wypadek posłużył mi lepiej niż cała rutyna policjancka. Mam teraz już Jana Czwartka, więcej mi do szczęścia niepotrzeba. Zna on Ireneusza, to rzecz jasna, ale kto wie czy porozumieli się z sobą co do wspólnej tajemnicy?...
Ireneusz od miesiąca wyjechał z Paryża, nie wie więc zatem o zajściu u pani Dick-Thorn. Jan Czwartek znów nie wie o tem, że niema tu Ireneusza. Wszystko więc idzie dobrze. Chciałbym jednak wiedzieć gdzie się z sobą poznali?
Zadumał chwilę a potem mówił dalej:
— Kto wie, czy ich znajomość nie datuje się od chwili uwięzienia Moulina? Jeżeli tak, wszystko mam wytłumaczone.
Za kilka dni Jan Czwartek pozbawionym zostanie swoich papierów. Muszę dziś w wieczór pobiegnąć zawiadomić o wszystkiem księcia Jerzego.
Następnego dnia około jedenastej pospieszył do prefektury ze swoim dziennym raportem.
Zastał tam ruch i gwar nadzwyczajny. Wszyscy byli pomieszani i strwożeni. Mówiono o zniknięciu Plantada.
Sędzia śledczy już od godziny konferował z naczelnikiem bezpieczeństwa, który nie odebrawszy w wilją dnia tego raportu od Plantada, przypuszczał że ów przebiegły agent ukrył się gdzieś dla lepszego śledzenia.