Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/121

Ta strona została skorygowana.

Niepewne takie szczęście zapala zazwyczaj najchłodniejszych, to też hrabina w padała bezwiednie w gorączkę. Zdawało jej się co moment, że już staje się panią, marzonej zwykle przez graczy, fortuny.
W Baden wiedzieli już wszyscy, że baronet John Snalsby znikł dla nieznanych przyczyn i że pani de Nancey pozostała sama.
Ładna kobieta „po zerwaniu kontraktu,“ jak dobrze wyraziły się dwie paryżanki, przepędzające wieczory przy kartach, wzbudza u mężczyzn ograniczony bardzo szacunek. Kto chciał, mógł starać się podobać hrabinie. Najpowabniejsi goście Salonu gry, usiłowali zwrócić uwagę jej na siebie. Bukiety i listy napływały do skromnego hotelu, który ona osobą swoją olśniewała.
Obojętna i pogardliwa, Blanka udawała, że nic nie widzi i nierozumie... Zajmowała się tylko grą. Jeżeli przypadkiem odezwał się ktoś do niej, dawała odpowiedź oschłą i wyniosłą, w obec której niebezpiecznie było rozpoczynać na nowo. Darła listy nieczytając ich, a kwiaty odrzucone przez nią, zawalały hotelowe biuro.
Powiedzieliśmy wyżej, że pozostało jej całego majątku dwadzieścia ludwików.
Przegrała jednego wieczoru w dziesięciu stawkach.
Nazajutrz kazała przywołać sobie żyda tandeciarza, który nabył od niej zegarek i całą prawie garderobę. Tym sposobem stała się znów posiadaczką jakichś tysiąc pięćset franków, z których zapłaciwszy mieszkanie za tydzień, poszła grać, przysięgając sobie, że będzie ostrożną. Po upływie godziny wysunęła się blada jak widmo, nie posia-