— Przyznam się, że nie umiem odgadywać zagadek — odpowiedziała pani de Nancey. — Niezmiernie mię pan zobowiążesz, tłómacząc się jaśniej...
Pan de Hertzog przybrał uroczystą minę.
— Tłómaczenie którego wymaga pani hrabina jest dość trudne.
— Dlaczego?
— Kiedy Sémèlè zwyczajna śmiertelnica, kochanka Jowisza, (czy to tylko była Sèmèlè?) mniejsza o to... chciała widzieć Boga w jego chwale, pośród przymiotów jego wszechmocności, nierozsądna pochłoniętą została zbyt silnym ogniem, który otaczał bóstwo jej kochanka... Podobny los mógłby spotkać panią hrabinę, jakkolwiek prawda, że jesteś półbóstwem...
— Do czego zmierza ta mitologja? — zapytała Blanka uśmiechająć się. — Panie baronie, powróćmy na ziemię...
Uroczysty rostrój pana von Hertzog podwoił się.
— Panią czeka najwyższe przeznaczenie — szepnął — by kiedy raczyła przypomnieć sobie, że ja miałem zaszczyt być pierwszym szczeblem, po którym pani dosięgniesz szczytu wielkości?...
— Rozumiem pana coraz mniej... Jakiej że to ja wielkości dosięgnę w tym salonie politycznym, o którym mówiliśmy kiedyś!
Mały baronik przybrał minę niesłychanie pogardliwą.
— Nie o tem już mowa! — odrzekł — oh! bynajmniej... teraz idzie o co innego.
Hrabina tupnęła nogą niecierpliwie. Rozciągła gadanina prusaka denerwowała ją do najwyższego stopnia.
Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/145
Ta strona została skorygowana.