mie się samo przez się!... Teraz druga strona medalu: Tak we Francyi jak tutaj, nie posiadaż już pani żadnego majątku... Fałszywy książę zabrał wszystko... Mieliśmy nawet ochotę kazać go aresztować w drodze, było to możebnem, ale — widzi pani jak daleko sięga moja prawdomówność! Woleliśmy pozostawić rzeczy tak jak są, bo to dogadza naszym projektom... Otrzymasz pani dobra kiążęce... Będziesz pani właścicielką włości, z których nikt w świecie, gdyby się nie wiem co stało, nie będzie miał prawa ogołocić jej... Będziesz pani bogatą, przyjmowaną u dworu, otoczoną, pieszczoną, obsypywaną przyjemnościami i szanowaną, wierzaj mi pani... Pozwolę sobie dodać, że aby odrzucić coś podobnego, trzebaby być szaloną... pani hrabina zaś nią nie jesteś!...
Blanka słuchała w zamyśleniu podczas gdy pan de Hertzog, któremu własne wyrachowanie dodawało werwy gaskońskiej, migotał przed nią fałszywymi blaskami.
Gdy dokończył, pochyliła głowę na piersi i milczała przez kilka minut, mówiąc sama do siebie:
— Postanowiłam żyć, bo nie mam już odwagi tej z jakiej potrzebaby umrzeć. Cóż mię czeka w przyszłości? Nędza i upokorzenie. Czemże jestem? Kobietą upadłą, cudzołożnicą, która uciekła z pod małżeńskiego dachu, a którą okradł przypadkowy kochanek. Zostać na powrót uczciwą czy podobna? Próbować nawet nie warto. Któż mię już uszanuje? Nikt. Przeszłości zatrzeć nie łatwo. Noszę na czole piętno niczem nie obmytej plany! Straciłam honor, którego nikt w świecie nie jest już wstanie mi powrócić! Wstyd już tylko przedemną, niechże przynajmniej będzie pełen blasku! Człowiek ten miał
Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/148
Ta strona została skorygowana.