— Lebel Givard miał mnie zgubić... rzekł do siebie — tymczasem ratuje mnie!
W tej chwili, państwo Laféne zbliżyli się do narzeczonych, którzy już przez resztę wieczoru ani na chwilę nie znaleźli się sam na sam.
∗ ∗
∗ |
Mieszkanie Alicyi położonem było na pierwszym piętrze przy końcu korytarza, tuż pod pokojem obitym dywanami, w którym rezydował hrabia de Nancey.
Mieszkanie to przylegało do pokoju zajmowanego przez panią Laféne, z którem łączyły je małe drzwiczki ukryte, składało się z przedpokoju, sypialni i gabinetu tualetowego.
O trzy kwandranse na dwunastą rozeszło się domowe kółko, Paweł udał się do pokoju dywanowego, a pani Laféne odprowadziła Alicyę do dziewiczego mieszkania, które zajmowała od dzieciństwa, a w którem jak zacna kobieta sądziła, miała już tylko dwie przebyć noce.
— Pieszczotko ty moja, — rzekła całując dziewczę z macierzyńską cułością, — za kilka minut będzie już jutro, a jutro to wilja ważnego dnia, szczęśliwego i smutnego zarazem, bo przestaniesz należeć już do mnie! — Będziesz miała męża... pana! Jeżeli zechce zabrać cię z sobą, musisz pójść za nim... a zechce niezawodnie, niestety!... Nie przypuszczałam nigdy abyśmy się tak prędko rozejść miały... Lecz ty dziecięciem mojem nieprzestaniesz być nigdy, nie prawdaż?