Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/20

Ta strona została skorygowana.

Pomoc panny służącej przy skromnej tualecie jaką zwykła była nosić, przeszkodą była jej raczej niż pomocą, to też ubierała się sama, sama czesała swe piękne włosy, i zbierała je na szczycie głowy dla upięcia w oryginalny, a ładny sposób jaki opisaliśmy wyżej; — potem udawała się do ciotki którą zastawała jeszcze w łóżku, a uścisnąwszy ją zwykle serdecznie na dzień dobry, rozmawiała przez chwilę, poczem wychodziła na ogród, zrywała kwiatki, rozrzucała okruszyny chleba jakoteż rozmaite drobne ziarna, swym przyjaciołom szczygłom, czyżykom i raszkom, które trzepocąc skrzydełkami latały jak drób chowany za nią.
Tego jednak poranku pani Laféne z wielkiem spotrzegła zdziwieniem, że zwyczajna godzina odwiedzin jej siotrzenicy minęła, nie zaniepokoiło jej to jednakże.
Prawdopodobnem było, że Alicya w przeddzień ślubu za wiele myślała co odebrało jej sen z wieczora, a skutkiem czego zasnąwszy nad ranem, nie mogła się jeszcze rozbudzić.
Dobra kobieta zadzwoniła na pannę służącą.
— Widziałaś już pannę Alicyę:? — zapytała.
— Nie pani, jeszcze nie. Czy mam uprzedzić panienkę, że pani życzy sobie z nią mówić?
— Nie, nie trzeba jej budzić. Ubieraj mnie.
Pani Laféne oddała się w ręce garderobiany ze zwykłą sobie powagą, i powolnością jaka towarzyszyła jej zwykle.
Dopełniwszy tualety podług najświeższej mody frankfurtskiej, uniosła perską portjerę, przeszła mały pasażyk