wpadł jej w oko list na gierydonie żałożonym książkami i albumami. Zbliżywszy się, wzięła list do ręki.
Podpis skreślony drżącą ręka, nosił adres: „Dla kochanej cioci.“
— List dla mnie... — szepnęła pani Laféne porwana śmiertelną trwogą, której towarzyszyło nerwowe drżenie — pismo mojej siosrzenicy! — Dlaczego pisze do mnie?... co pisze...?
Chcąc się dowiedzieć, trzeba było przeczytać: — Ciotka Alicyi rozdarła kopertę i rzuciła okiem na papier, który ją miał oświecić.
Zaledwie przebiegła na pierwsze wyrazy, zbladła jak mara, zachwiała się, a czując usuwający się grunt z pod nóg swoich padła na krzesło, trzymając ciągle fatalny list w ręku.
— Nie... nie... rzekła głośno, jak któś mówiący przez sen, — nie... to niepodobna... źle czytam... źle rozumiem... stracę zmysły... to niepodobna... to być nie może...
Za chwilę zrozumiem lepiej, i sama śmiać się będę z mojego przestrachu.
— Ah! wyjąkała nareszcie, — więc prawda! — Boże! Boże! Boże!
Powstała z osłupiałą miną, a chwiejąc się co krok, doszła tak do głównego korytarza wiodącego na pierwsze piętro.
— Otworzyła drzwi, wsparła się na klamce by nie upaść, i rozpaczliwym głosem zawołała:
— Poprosić pana gdzie on jest?
Kamerdyner nadbiegł.
— Proszę pani — rzekł patrząc ze zdziwieniem na
Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/22
Ta strona została skorygowana.