Oznajmiwszy baronowi L... że natychmiast wyjeżdża do Francyi, hrabina de Nancey mówiła prawdę.
Pociąg który miał zawieść młodego oficera do jego pułku, stał jeszcze na dworcu w Kolonii, kiedy Blanka czyniła już przygotowania do podróży.
Paryżanka, jakkolwiek wszystkie uczucia patryotyczne wygasły oddawna w jej sercu, zatęskniła za Francyą, a zwłaszcza za Paryżem.
Niemców miała ona już powyżej głowy, że się tak wyrazimy.
Dusiła ją atmosfera ciężka umysłu i galanteryi staroniemieckiej.
Cieszyła się na samą myśl ujrzenia znowu lasku Bulońskiego, bulwarów, opery i rozmaitości.
Miała jeszcze w zapasie kilka tysięcy talarów pochodzących z wspaniałomyślności barona L... Garnitur zaś ofiarowany jej w przeddzień wyjazdu, mógł również zostać nieźle spieniężonym.
Prawda, że nie można było nazwać tego majątkiem, zwłaszcza dla kobiety która istotnie była kiedyś bogatą, ale jakiś czas, można było żyć z tego przyzwoicie, po kawalersku.
Blanka marzyła o stworzeniu sobie egzystencyi swobodnej i wesołej, która uśmiechała się jej wielce.
Kupić meble było niepodobieństwem, musiałaby wszystkie pieniądze wyłożyć na nie. Otóż postanowiła wynająć mały apartamencik umeblowany, za pięćset franków miesięcznie. Za takąż cenę mogła mieć najęty powóz dobrze utrzymany, u pierwszego fabrykanta, któryby codzień był na jej rozkazy, od godziny czwartej.
Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/225
Ta strona została skorygowana.