w której Alicya przed kilku tygodniami wykryła martwe ciało Pawła de Nancey przeszyte szpadą Gregorego.
Pani Laféne odczytywała jeszcze przez drogę fatalny list, którego każde słowo raniło jej serce.
Oto treść tego listu wypisanego charakterem niepewnym, nieczytelnym prawie, który dostatecznie zdradzał nieład myśli, i obłęd nieszczęśliwego dziewczęcia:
„Przebaczcie, przebaczcie mi... — Nie złożeczcie waszej biednej Alicyi którą kochaliście tak szczerze, a która miłuje was całą duszą... Oh! tak całą duszą, i nie wątpijcie o niej pomimo to co się stało... błagam was o to.
„Zegnam was... odjeżdżam, i to na zawsze...
„Nie mogę pozostać dłużej pod waszym dachem... Jestem zgnębioną... — Zgubioną!... Nie rozumiecie tego... I ja również... ale wiem, że zgubioną jestem... Pod spojrzeniami waszemi umarłabym ze wstydu... Zresztą on chce abym z nim jechała,., a jest panem... jest moim panem...
„Uprowadza mnie. — Dokąd?
„Nie wiem... — Nie starajcie się dochodzić tego. — Zabronił mi pisać do was... ale błagałam usilnie, i piszę... Czy papier ten skropiony memi łzami?...
„Odchodzę ztąd nieszczęśliwa i zrozpaczona... Serce mi pęka... Za co tak cierpię, nie wiem; lecz niezawodnie winną jestem... Kto upada jest winnym, a ja upadłam!... Bóg ukarze mnie za nieznany błąd jaki popełniłam... Już mnie karze, bo cierpię okropnie... Nie przeklinajcie mnie... Boskiej i waszej klątwy zarazem znieść bym już nie mogła...