przed nr. 131 na ulicy Montmartre, udając się do gabinetu pana Rocha (byłego adwokata), prawnika i poborcy.
Jakkolwiek dom z powierzchowności był przyzwoity i dobrze utrzymany, Blanka spodziewała się znaleźć w nim rodzaj podejrzanego mieszkania, zawalonego staremi papierami, brudno umeblowanego, trącącego wonią niechlujstwa i kurzu.
Otóż nie. Przedpokój był wielki, woskowany, starannie okurzony i zaopatrzony w ławeczki obite czerwoną ceratą, a przeznaczone dla czekających.
W przedpokoju tym staruszek przepisujący akta prawne, przy oknie, ukłonił się i zapytał:
— Do pana Rocha, czy do agencyi Rochet Fumel?
— Do pana Rocha — odpowiedziała Blanka.
— Bardzo dobrze... Salon na prawo...
Hrabina otworzyła sobie wskazane drzwi i znalazła się w salonie artystycznego prawie gustu, gdzie pięć czy sześć osób czekało na posłuchanie.
Dość ładne kopie sławnych, włoskich obrazów, pokrywały ściany. Palisandrowe krzesła rzeźbione, były wyściełane i obite imitacyą gobelinów. Firanki i portyery aksamitne, dwa olbrzymie sepety w rodzaju Boulle, garnitur kominków z bronzu i marmuru, żyrandol zaopatrzony w świece, pośrodku stół w takim samym stylu jak sepety, nakoniec dywan z Aubusson zaścielający posadzkę, składały najprzyzwoitsze umeblowanie.
Kilka codziennych pism, gazet sądowych i tygodników ilustrowanych, rozłożonych ku wygodzie interesantów pana Rocha sprawiały to, że oczekiwanie nie zdawało się nikomu za długie.
Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/249
Ta strona została skorygowana.