— Więc o cóż pani idzie?
— Chciałabym wiedzieć jakie są moje prawa.
— Pod jakim względem?
— Ja nie posiadam już nic, a mąż mój ma majątek, gdy się o to postaram?
— To zależy.
— Od czego?
— Od wielu okoliczności... przedewszystkiem zaś, czy rozłączenie nastąpiło z woli pani, czy z woli męża.
— Urzędowego rozłączenia nie było.
— Bardzo dobrze! Zatem seperacya dobrowolna za zgodą stron obu?
— Nie koniecznie, gdyby mąż mój był mógł, niezawodnie mojemu odjazdowi byłby się oparł.
— Kochana pani, człowiek mojego fachu jest w interesach tem, czem lekarz dla ciała, a ksiądz dla duszy... Albo nie należy udawać się do niego... lub też nie zakrywać nic przed nim... Wszystko wiedzieć powinien... Mów do mnie otwarcie bez ogródki, inaczej bowiem nic pani poradzić nie będę wstanie... Opuszczając dom mężowski, nie uczyniłaś pani tego sama, nieprawdaż?
— Prawda, nie sama odjechałam...
— A czy mąż nie wniósł wtedy skargi na panią o wiarołomstwo?
— Nie panie...
— Jesteś pani tego pewną?
— Najpewniejszą.
— A przecie mąż pani miał chyba tego jawne dowody.
Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/256
Ta strona została skorygowana.