Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/26

Ta strona została skorygowana.

rożki, i kazała zawieść się do domu handlowego swego męża.
Czcigodny kupiec znajdował się właśnie w towarzystwie jakiegoś pana o poważnej powierzchowności, niezmiernie zadowolonego z swojej osoby, u którego widniała zaczepiona o guzik od podróżnego paltota, czerwona wstążka niezwykłych rozmiarów.
Czytelnicy domyślają się zapewne, że był to Lebel Givard.
Pan Lafene widząc wpadającą do siebie jak piorun, żonę, wydał okrzyk zdziwienia. Jedno spojrzenie jednak wystarczyło aby zdziwienie ustąpiło miejsca przerażeniu.
— Jakież nieszczęście, — nieprawdaż? wyjąkał.
— Tak... nieprzewidziane, najstraszniejsze ze wszystkich!, To mówiąc podała mu list Alicyi.


III.
Biedna Alicya.

Pan Lafene odczytał podany sobie papier przez żonę, zbladł i zawołał rozdzierającym tonem:
— Odjechała!... odjechała z nim!... O! nieszczęsna...
— Rozumiesz cośkolwiek? zapytała pani Lafene. Bo ja nic a nic nierozumiem.