— Bardzo dobrze! Natychmiast To już jest rzeczą „Agencyi“ a nie „Gabinetu.“ Za pozwoleniem pani hrabiny...
Eks-adwokat chwycił za jakiś musztuczek z kości słoniowej, który przytwierdzonym był do kauczukowej tuby. Zbliżywszy do ust takowy wymówił kilka słów niewyraźnych.
— Pani hrabina będzie chwileczkę cierpliwą — rzekł potem — Fumel zaraz przyjdzie... a Fumel sprytny człowiek!
Boczne drzwi otworzono i wszedł Fumel.
— Pani hrabino — rzekł eks-adwokat — mam zaszczyt przedstawić jej moje drugie ja, pan Fumel, mój wspólnik, kierujący specyalnie agencyą tajnych wiadomości, człowiek nader zręczny! Kiedy Fumel zajmie się jakiemś poszukiwaniem, nie było jeszcze przykładu, aby to czynił bezowocnie...
Były urzędnik prefektury policyjnej ukłonił się Blance, nie spuszczając jej z oka.
Niepodobna było wyobrazić sobie dwojga istot niepodobniejszych sobie, jeżeli nie moralną, to fizyczną stroną, jak dwaj dyrektorowie firmy Roch i Fumel.