— Moja ubóstwiana żono — szepnął jej do ucha przysięgam ci na dziecię, które nosisz w łonie, że wszystko co ci powiedziałem już i co powtarzam jeszcze, jest prawdą. Niebo rozpogodziło się dla nas... Przyszłość do nas należy, nie dbam o los!
— A teraz — zapytał Paweł przyciskając do ust jedną po drugiej, ręce Alicyi — a teraz dziecię moje najdroższe, powiedz mi prędko, że nie obawiasz się już niczego...
Młoda dziewczyna przyznała, że czuła się zupełnie uspokojoną i że zarówno w jej umyśle, jak na pięknem czystem niebie o którem hrabia mówił, nie było najmniejszej chmurki.
A jednak nie było to prawdą. W miejsce radości, która powinna była nią owładnąć w oczekiwaniu tak blizkiej godziny ziszczenia najgorętszych jej marzeń, jakiś ciężar przytłaczać zaczął jej duszę.
Bolesne to uczucie bez widocznej przyczyny zmniejszało się jednak zwolna, wreszcie rozproszyło całkowicie, gdy po obiedzie młoda dziewczyna wzięła ćwiartkę papieru bez cyfr i bez korony i usiadła do pisania listu pod adresem państwa Lafème, podczas gdy Paweł czynił to samo ze swej strony.