Paweł de Nancey? Francuz? Paryżanin? — pytał dalej ex-tapicer. — Czy to ten sam?
— Tak jest.
— Ah! nędznik! I powiadasz pan że miał zaślubić waszą siostrzenicę?
— Tak jest, jutro.
— Wiedz pan zatem, że właśnie by tego uniknąć wyjechał w nocy. Obawiał się kary.
— Prawo ściga bigamią; a on jest żonaty, żona zaś jego żyje.
Pan Laféne wstrząsnął głową!
— Mylisz się pan, szepnął, widziałem akt zejścia...
— Jego pierwszej żony... tak... wierzę w to... Oh! tamta umarła, prawdziwie umarła, zabił ją! Ale druga żyje...
— Jesteś pan tego pewny?
— Mam na to dowody. Wyjechała przed miesiącem z Paryża w towarzystwie pewnego księcia wołoskiego, prawdziwego czy fałszywego, za którym goni dziś policya... Otóż ścigając wiarołomną żonę, hrabia zapędził się tu do Niemczech.
— Ah! rozumiem... rozumiem wszystko... — wyjąkał pan Laféne. — Ten pojedynek był o żonę z jej kochankiem!.... Cóżeśmy uczynili przygarniając go... ratując w nieszczęściu! O! głupia litości! Cóż było łatwiejszego jak dać mu umrzeć! Alicya byłaby dotąd szczęśliwą, i zawsze ukochanem naszem dziecięciem!
Myśl o shańbionej Alicyi, o zgubionej bezpowrotnie Alicyi, kiedy wykradający ją nikczemnik nie miał sposobu
Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/28
Ta strona została skorygowana.