Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/282

Ta strona została skorygowana.

— Wiesz dobrze, że nie przyjmuję nikogo — odpowiedział Paweł. — Powinieneś to był powiedzieć... Wszak prawdę wolno mówić zawsze...
— Ja też tak uczyniłem; ale ta pani nalega koniecznie. Powiada, że musi widzieć się z panem hrabią, w interesie nie cierpiącym zwłoki.
— Jak się nazywa ta pani?
— Nie chce powiedzieć.
— Więc idź powtórz jej, że nie przyjmuję nikogo i dodaj, że ustępstw żadnych nie czynię dla osoby, która nie chce wymienić swego nazwiska...
Kamerdyner wyszedł.


XXXVII.
Piorun.

— Drogie dziecko, co tobie? — zapytał Paweł widząc pomięszanie Alicyi i trupią prawie jej bladość.
— Lękam się... — szepnęła młoda dziewczyna.
— Lękasz się! — powtórzył hrabia. — A czego?... Co cię przestrasza?
— Ta kobieta.
— Cóż znowu? jakaś kwestarka zapewne, która nie chcąc być odprawioną z niczem, w ten sposób się urządziła... Cóż w tem niepokojącego?...
Kamerdyner powrócił.