Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/309

Ta strona została skorygowana.

— Ten dom jest moim domem! — rzekła hrabina de Nancey tryumfująco. — Warjat ten jest moim mężem! Wiem jakie są obowiązki żony i jakkolwiek przykre jest moje zadanie, nie cofnę się przed nim... Zostaję!


XL.
Hrabina de Nancey ukazuje się na wysokości swoich obowiązków.

Słysząc hrabinę de Nancey mówiącą w podobnej chwili z tak okropnie zimną krwią, z taką głęboką obłudą, namiestnik boży i przedstawiciel prawa zamienili z sobą spojrzenie.
Ta kobieta wywierała na nich rodzaj strachu.
Blanka zresztą była w swojem prawie. Nikt w świecie nie mógł zmusić jej do opuszczenia domu, w którym odtąd stawała się wszechwładną panią.
Komisarz policyi skłonił się przed hrabiną i wyszedł oddawszy głęboki ukłon księdzu.
Ten powrócił do żałobnej komnaty, pani de Nancey udała się tam za nim, zawsze w towarzystwie pana Roch, który zdawał się być jej cieniem.
Pewnym krokiem przestąpiła próg tego pokoju, w którym biedna Alicya spoczywała w majestacie śmierci i rozwiązania.
Nie uklękła bynajmniej, stanęła tylko przy łożu