— Zapewne! zapewne! — — zawołał eks-adwokat, kłaniając się miljonom o których słyszał.
— I zaręczasz pan — rzekła znów Blanka — że hrabia w domu tym nie będzie uchodził za warjata?
— Bynajmniej! Obaj doktorzy mego przyjaciela znajdą w swym naukowym repertuarze, lub skomponują w razie potrzeby chorobę o greckiej nazwie, która najdoskonalej w świecie wytłomaczy chwilowe zaburzenia mózgowych naczyń pana hrabiego...
Dokończywszy długiego tego frazesu, imci pan Roch odsapnął.
— Nie jest jeszcze późno, a czeka na nas kareta — rzekła hrabina. — Więc jedzmy do Chatou...
Eks-adwokat ani kłamał, ani przesadzał w tym razie.
Dom zdrowia doktora Hèlouin, jego klijenta, był istotnie utrzymywany w najlepszym tonie i zawierał mnóstwo pensyonarzy należących w ogóle do bogatych rodzin.
Było tam kilku pacyentów, którzy znajdowali się w tem samem położeniu co pan do Nancey, a rodziny ich miały powody do ukrywania przed światem smutnego stanu ich umysłu, który ostatecznie mógł być tylko przejściowym.
Doktór Hèlouin mały, pucołowaty człowieczek o twarzy cokolwiek fałszywej, przyjął hrabinę z niezmierną atencyą i oznakami wysokiego szacunku i poprosił aby sama wybrała sobie mieszkanie pomiędzy temi, które były niezajęte.
Wybór jej padł na mały pawilonik w stylu szwajcarskiego domku, położony w środku murawy, o sto kroków od głównego zabudowania i w najpiękniejszem miejscu.
Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/314
Ta strona została skorygowana.