Pasport wysłany z Paryża panu de Nancey, dla zastąpienia tego który skradł po pojedynku Gregory, nie wskazywał bynajmniej, jakoby hrabia podróżował z kobietą. Skutkiem braku małej tej formalności, Paweł mógł mieć kłopot na granicy, a lękał się wszelkiego opóźnienia. Czuł że pan Laféne puści się za nim w pogoń, a spotkania nie życzył sobie bynajmniej.
W owej epoce nie istniały jeszcze formalności pasportowe pomiędzy niemcami a Belgją, jak również pomiędzy Belgją a Francją.
Zbiegi skierowali się w stronę Bruksellii, gdzie zatrzymali się przez dwa dni dla nabycia niezbędnych rzeczy, wiemy bowiem, że wyjechali nic nie zabrawszy.
Alicya nie miała nawet rękawiczek, a obówie jej składało się tylko z pokojowych pantofelków.
Po zaopatrzeniu się w sprawunki, hrabia i młoda dziewczyna udali się znów w drogę ku Francji przez Quiévraise i Blanc-Misseron.
Wiadomo nam, że wieczór tego samego dnia kiedy Alicya dom opuściła, pan Laféne udał się do Paryża w towarzystwie Lebel Givarda.
Zaledwie tam przybył, pobiegł natychmiast do pałacu na ulicę Bulońską, i zapytał o hrabiego de Nancey.
Służba odpowiedziała, że pan był już od kilku tygodni nieobecnym, że o blizkim swoim powrocie nie uwiadomił, i żadnej od niego wiadomości nie było.
Nie wierząc w szczerość takiej odpowiedzi, pan Laféne użył nie zawodzącego nigdy talizmanu, który ma szczególny dar rozwiązywania języków służby: — sypał złoto.
Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/36
Ta strona została skorygowana.