Podała mu rękę, którą Gregory chciał podnieść do ust, lecz cofnęła ją gwałtownym ruchem i poszła do swego pokoju, dokąd wołoch nie próbował nawet podążyć za nią.
— Ha! — szepnęła zostawszy samą.
— On mnie nie zna! niechaj się strzeże! Prawa małżonka zdradzana przez męża, może schylić głowę i znieść obrazę... W miejsce miłości, szacunek jej pozostaje jeszcze, a potem, pomimo wszystko istnieje pomiędzy nią a nim nierozerwalny związek... Gdy tymczasem zdradzanej kochance cóż pozostaje? Zniewaga, tylko zniewaga!.. Nie, z tem się nie zgodzę!
Długie godziny bezsennej nocy spędzone na rozmyślaniu, powróciły cokolwiek spokoju pani de Nancey.
Próbowała wmówić w siebie, że posądzała wołocha, że częstokroć pozory mylą i postanowiła czekać przed rozpoczęciem jakichś kroków, na nowe poszlaki.
Nazajutrz wieczór niepokazało się nic.
Panna Maximum, której widoki względem sir Johna Snalsby znamy, niezadowolona z wystąpienia Szmaragdowej czarodziejki, przysięgła sobie szukać odwetu, i sumiennie dotrzymała słowa.
Przybywszy pierwsza do Salonu gry, uczepiła się Gregorego, i udało jej się, jeżeli nie zagarnąć go całkiem dla siebie, to przynajmniej sparaliżować plany swej rywalki.
Porwany przez obie ładne kobietyj które widocznie walczyły z sobą o jego serce, wołoch nie przeszkadzał im, przeciwnie, dopomagał im, bawiła go bowiem ta mała komedya miłosna.
Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/87
Ta strona została skorygowana.