Treściwe umysły spotykają, się zawsze. Lakonizm panny Maximum wyrównywał lakonizmowi Szmaragdowej czarodziejki.
Jak na pierwszej karcie, tak i tu znajdował się adres: Hotel Bawarski, a pod spodem bez żadnej zmiany: Godzina dziewiąta.
Gregory zaśmiał się.
— Zła kombinacya — rzekł do siebie — powinny były porozumieć się! Obie na tę samą godzinę! Kłopot prawdziwy! Dwulicowym przecież nie jestem, co tu robić? Ba! — odpowiedział sobie po chwili namysłu. — Jedna dziś odbierze moje najgłębsze uszanowanie, a drugiej oddam jutro... Lecz od której zacząć? Równe mają prawa, pieszczotki, a nienawidzę niesprawiedliwości. Trzeba będzie pociągnąć losy.
Wołoch śmiejąc się ciągle, włożył obie karty do kapelusza, wstrząsnął nim sumiennie jako człowiek który wie że zawsze coś wygra, wreszcie wydobył jednę.
— Szmaragdowa czarodziejka wygrywa! Niech żyje!
Wsunął obie karty do portfelu, wszedł do Salonu gry i usiadł do zielonego stolika.
Rozmaite rzeczy wywołały zdziwienie tego wieczoru pomiędzy Badeńską publicznością.
Najprzód zauważono, było to bowiem prawdziwe zdarzenie, nieobecność ładnych paryżanek.
Następnie, i to po raz pierwszy, zaczęło się nie wieść najszczęśliwszemu z graczy, czcigodnemu baronetowi John Snalsby House, w niesłychany sposób. Dość mu było postawić na jakiś kolor, aby wyszedł natychmiast przeciwny.
Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/89
Ta strona została skorygowana.