Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/99

Ta strona została skorygowana.

Pamiętnym jest pojedynek, który narobił wiele hałasu w ubiegłym wieku, na dworze Ludwika XV.
Panie de Nesles i de Polignac, obie zakochane w księciu de Richelieu, biły się o niego na pistolety, w zupełnie podobnych okolicznościach, w jakich widzimy dwie paryżanki opisane przez nas.
Kto wie, czy panna Maximum i Szmaragdowa czarodziejka nie miały zamiaru pójść za tym przykładem, z tą atoli różnicą żeby w miejsce palnej broni, użyć różowych paznogci i pojedynek zastąpić zapasami mniej arystokratycznymi, ale też i mniej niebezpiecznymi...
Gregory, na cześć którego dwie pary ładnych ócz były w niebezpieczeństwie, grał w tem wszystkiem najgłupszą pod słońcem rolę. Czuł to dobrze i wiele byłby dał za to, by o sto mil mógł się znajdować... Ale w jaki sposób?
— Słuchaj pani — rzekła piorunująco panna Maximum; wznosząc zaciśniętą pięść do wysokości zgrabnego noska swojej rywalki. — Jeszcze czas, zapewniam panią! Cierpliwość zaczyna mnie opuszczać! Proszę wyjść!...
— Nie, sama nie wyjdę, lecz z moim kochankiem, moja pani!
— Mój kochanek pozostanie u mnie, moja pani!
Słowa te były iskrą elektryczną, która zapala ogień w baryłkach prochu ukrytych pod skałą, lub w podmorskich torpedach.
Dwie ręce, jedna w rąkawiczce, a druga goła, podniosły się jednocześnie. Nie miały jednak czasu opaść.
Drzwi otworzyły się znowu, a zawoalowana kobieta stanęła w ich framudze.
Była to hrabina de Nancey.