Po chwili spojrzała znowu w okno i zamieniła z Grzegorzem jedno z tych długich spojrzeń, co potrafią skutecznie zastąpić całą rozmowę.
Grzegorz, uzbroiwszy się w odwagę, przesłał ukłon ukochanej.
Edma zaledwie skinęła główką, zarumieniła się znowu i z westchnieniem oczy opuściła.
Pantomina jak z jednej tak i z drugiej strony była bardzo wymowną. Związek łączący dwie młode dusze, zawiązał się bardziej jeszcze.
Marta objęła wpół Edmę, i oddaliwszy się z nią trochę, zapytała cichutko:
— Więc go kochasz tak bardzo?
Edma nic nie odpowiedziała, ale uścisnęła nerwowo rękę przyjaciółki.
To także Grzegorz zrozumiał.
Czas mijał szybko. Dzwonek oznajmił koniec rekreacji, potrzeba było powracać do klas i panienki w pary się ustawiły.
Zanim zajęła miejsce swoje w szeregu, Marta odezwała się głośno:
— Czas będziemy mieli prześliczny na spacer do lasku Vincennes.
Słowa te powiedziane były do Grzegorza raczej, niż do Edmy. Młody człowiek został w ten sposób uprzedzony przez prześlicznego pośrednika miłości, iż od niego tylko będzie zależało zobaczyć po obiedzie swoją ukochaną.
Pozostawmy Grzegorza Vernier w Saint Maude, gdzie niezadługo doń powrócimy i poprosimy naszych czytelników, ażeby nam towarzyszyli do Auteuil...
Przy ulicy Raffet, niedaleko od rogu ulicy Tentek, stał w roku 1874 wysoki mur z dużą w pośrodku bramą wjazdową i dwoma obok niej furtkami; — powoje o niebieskich dzwoneczkach i dzikie wina, cały prawie mur pokrywały. Z poza zieleni wychylały się wierzchołki drzew rozłożystych ogromnych, pełnych słońca i zieleni, jakich dużo napotkać można