Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/136

Ta strona została skorygowana.

— To niepodobne do prawdy!
— Dlaczego?
— Gdyby człowiek ten chciał umierać, miał dziesięć lepszych sposobów do śmierci... obszedłby się najzupełniej bez procesu kryminalnego i gilotyny... Wierzaj mi, że jest tu jeszcze coś do odnalezienia.. Jest jakaś w życiu skazańca okropna tajemnica. Ona mu nakazywała milczenie, ona nam się tak bardzo przysłużyła.. powinszujmy sobie tego zdarzenia...
— I podziwiajmy zimną krew Fabrycjusza, oraz jego nadzwyczajną w całej tej sprawie energję...
— O! — odrzekł doktór — oddaję mu zupełną sprawiedliwość!
— Gdyby nie on — dodał Jancelyn, podejrzenia Fryderyka Baltusa byłyby się zamieniły w pewność i... bylibyśmy zgubieni.. Fabrycjusz ocalił nas od galar, siebie narażając na szafot.
— Była to rzeczywiście gra za gruba dla nędznych dwudziestu pięciu tysięcy franków... Ale to wina Fabrycjusza! Ja chciałem wypisać sto tysięcy na czeku... To byłoby coś przynajmniej warte.
— Tak, ale Fabrycjusz znał daleko lepiej, niż my, zwyczaje i sposób życia Baltusa.. Jeżeli poprzestał na skromnych dwudziestupięciu tysiącach, to z pewnością dlatego, iż suma większa wydałaby się nieprawdopodobną...
— Tak, ale pokrzepiłby był lepiej naszą kasę, przerażająco anemiczną.
— Wiele posiadamy w tej chwili?
— Zaledwie pięćdziesiąt tysięcy franków...
— Djabelnie mało!
— Mój kochany, przyjemności są rujnujące! Wydajemy bez rachunku, a przychodów jakoś niema... Przejrzyj zresztą książki...
— Ależ doktorze, ufam ci najzupełniej...
— Ułożyliśmy się przecie, że przygotujesz czek z podpisem hrabiego de Saunerive? Wytłomaczyłem ci położenie.. Od dziś za miesiąc hrabia będzie — w domu warjatów...