— Cóż to jest?
— Nie powiem ci, dopóki się nie przekonam, iż się nie mylę... Nim to nastąpi, będę milczał! Czy przygotowałeś robotę, jakiej zażądałem od ciebie przed trzema dniami?...
— Tak.
— Dzisiaj mi właśnie potrzebna.
— Dla porządnego przeprowadzenia kombinacji o jakiej wspomniałeś?
— Być może.
— To ci ją zaraz oddam.
Rittner wstał z krzesła, zbliżył się do ściany i zdjął z niej obraz, podpisany Boncher, a przedstawiający starych satyrów, rozmawiających wesoło z młodemi nimfami. Frantz Rittner lubił takie sceny wesołe. Po za obrazem znajdowała się szafka, zamknięta zameczkiem sztucznym. Doktor otworzył tę szafkę, a Renè zobaczył na półkach całą kolekcję flaszeczek różnej wielkości i słoików różnych fasonów. Wszystko to szczelnie pokorkowane, z poprzylepianemi etykietami, stało w porządku ustawione na półkach.
Te liczne naczynia, tak starannie przed okiem ludzkiem ukryte, zawierały rozmaite roztwory chemiczne i substancje roślinne, przeważnie narkotyki i trucizny. W jakim celu doktor posiadał ten bogaty zbiór trucizn? Dowiemy się zapewne.
Właściciel domu zdrowia wziął z półki jedną flaszeczkę i podał ją swojemu gościowi.
— Oto jest, co nam potrzeba — ale uprzedzam cię, że trucizna nadzwyczajnie silna, że potrzeba jej używać z największą ostrożnością.
— Dziękuję — powiedział René, chowając flaszeczkę do kieszeni paltota. — Za parę dni dowiesz się o rezultacie mych operacyj.
Z rozmowy, jakąśmy przytoczyli, czytelnicy nasi dowiedzieli się, że mieli przed sobą dwóch łotrów, najgorszego gatunku — jeden skończony fałszerz, drugi zaś sławny doktor i pierwszorzędny chemik, czyniący z nauki broń morderczą, a z domu w Auteuil — grób pełen złowrogich tajemnic.
Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/139
Ta strona została skorygowana.