Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/145

Ta strona została skorygowana.

— O! — wykrzyknął Grzegorz — niema zatem wątpliwości! Z tego nadzwyczajnego podobieństwa przeczułem zaraz całą prawdę. Jakaż to boleść po radości!
— Boleść! — powtórzyła młoda dziewczyna przerażona — dlaczego boleść?
— Niestety, ojciec pani to człowiek bardzo bogaty. A więc jego olbrzymi majątek stanowić będzie przepaść pomiędzy nami...
— Dlaczego?
— Czyż pani tego nie rozumiesz?
— Nie, panie Grzegorzu.
Teraz Martą się wtrąciła.
— Wiem, że pan Delariviére ubóstwia swoją córkę i zrobi wszystko dla jej szczęścia. Zresztą, w czasach, w których żyjemy, bardzo jest dobrze, że nauka może się połączyć z majątkiem. Praca niweczy różnice i utrzymuje równowagę pomiędzy miljonem a sławą. A jestem przekonaną, że pan będziesz bardzo sławnym!...

ROZDZIAŁ XXXIX.

Zapał, z jakim Marta wypowiedziała swoje frazesy, miał w sobie coś tak zabawnego, że pomimo całej uroczystości położenia, Edma i Grzegorz nie mogli powstrzymać uśmiechu.
Dałby Pan Bóg, żeby tak było — wyszeptał doktor.
— Marta ma rację... — potaknęła Edma, — Ale skądże pan wie, że jestem tak bardzo podobną do matki?
— Mam honor znać mamę pani...
Edma spojrzała zaciekawiona.
— Gdzież i kiedy ją pan poznałeś? — spytała.
— Wczoraj... w Melun, gdzie jestem doktorem.
— W Melun? — powtórzyła Edma, zaciekawiona coraz więcej. — Moja matka jest w Melun?...
— Tak, proszę pani. Chwilowa słabość, która minęła bardzo prędko, zmusiła ją do zatrzymania się na kilka godzin w tem mieście, a ja byłem tyle szczęśliwym, że mnie na pomoc wezwano. I udała się kuracja bardzo szczęśliwie.