Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/154

Ta strona została skorygowana.

— Cóż za fatalność! — powtarzał — cóż za fatalność!... Gdzie i jak ich odnaleźć w tym ogromnym Paryżu?...
Ale zaraz znowu dodał:
— Nie, nie wszystko jeszcze stracone... Pan Delariviére będzie się przecież widział ze swoją córką... Od Edmy dowiem się, w którym zakładzie znajduje się pani Joanna. Zresztą, siostrzeniec ich, Fabrycjusz Leclére, musi być znanym w Paryżu... dowiem się, gdzie mieszka... on mnie doprowadzi do swego wuja... Nauka dziś cudów dokonywa... Wyleczę nieszczęśliwą kobietę i wszystko znowu będzie dobrze...
Pocieszony tą nadzieją, opuścił hotel pod „Wielkim Jeleniem“.
Pani Lariole nie mogła sobie zdać z tego sprawy, dlaczego na młodym lekarzu sprawiła takie straszne wrażenie katastrofa, jaka w jego nieobecności przytrafiła się podróżnym, których nie znał nigdy przedtem i nigdy już może nie zobaczy.
— Doprawdy, że zanadto ma czułe serce ten nasz kochany doktor, turbuje się o obcych, jakby byli własnemi jego rodzicami. Nie ma w tem sensu ani za grosz.
To, co powiedziała właścicielka hotelu, było zupełnie prawdziwem. Decyzja trzech zawezwanych lekarzy była jak najbardziej stanowczą.
Joanna, której obłęd, spokojny dotąd, mógł lada chwilę zamienić się w furję, musiała być odwiezioną bezzwłocznie do domu zdrowia.
Pan Delariviére, jak łatwo się domyślić, tracił zupełnie głowę. Zaledwie przyszedł do siebie po wczorajszym niepokoju, a tu niespodzianie spadł nań cios najokropniejszy, jaki mógł go dosięgnąć. Jeżeli uzdrowienie nie okaże się możebnem, jeżeli Joanna pozostanie warjatką zniknęły wszystkie nieszczęśliwego nadzieje.
Pan Delariviére czuł się zupełnie złamanym, czuł, że nie potrafi znaleźć siły do dalszej walki z zawistnym losem. Nie wiedział, co się z nim dzieje, pogrążał się w niemej rozpaczy.
Ale Fabrycjusz był przy nim, on myślał i działał za niego.
— Czy chcesz mi zaufać, drogi wuju? — zapytał.