mogłem... Próbowałem nawet środków ryzykownych, które uzdrawiają, albo zabijają. Ale wszystko napróżno... Za jaki miesiąc brat panny de Raval przywdzieje żałobę i wejdzie w posiadanie majątku, którym już teraz administruje legalnie. Sukcesja około ośmiu kroć stu tysięcy franków!... Ładny grosz, a przyjdzie mu w samą porę, bo karty urządziły vicehrabiego na czysto... Rewers w zupełnym porządku...
Doktor wyjął z kieszonkowej książeczki arkusz stemplowego papieru, rozłożył i przeczytał następujące słowa, wypisane wprawną ręką:
„Winien jestem doktorowi Frantzowi Rittner sześćdziesiąt tysięcy franków. Walutę otrzymałem w gotowiźnie i obowiązuję się zapłacić 23 czerwca 1874 roku.
Paryż, 20 grudnia 1863.
Termin rewersu wypada, jak nie można lepiej, w tym samym czasie, co i sukcesja... dokument doskonały, płatny będzie na okaziciela... i obejdzie się bez protestu. Włożył rewers, skąd wyjął i mówił dalej:
— Sześćdziesiąt tysięcy franków, to wcale nie za wiele za tyle starań i wrażeń, ale trudno, nie trzeba obdzierać klientów... Zresztą wielkie rzeki tworzą się z małych strumyków. Biedna panna de Reval... Bardzo jej żałuję... Panna Seusier. — Dwadzieściapięć tysięcy franków zapłacone z góry i cztery tysiące franków rocznej pensji... Warjatka... W dwudziestym roku życia... To smutne doprawdy... ile to rodzin jest okrutnie dotkniętych...
Uśmiechnął się, bo oczy jego zatrzymały się na wierszu, gdzie nazwisko zastąpione było gwiazdkami.
— A! — szepnął — ta, to dobra klientka... To skarb prawdziwy, pięć kroć sto tysięcy franków, płatne w sześć tygodni po zlikwidowaniu olbrzymiej sukcesji... I żadnego niebezpieczeństwa. Zaprzysiągłem, że nie zdradzę przed nikim obecności jej w moim zakładzie i dotrzymuję święcie słowa...
Frantz Rittner odczytywał dalej nazwiska pozapisywane w swoim dziwnym notatniku, a twarz jego rozjaśniała się coraz wyraźniejszą radością.