Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/171

Ta strona została skorygowana.

— Biedna Edma! — szepnął bankier — co za okropnym ciosem będzie dla niej wiadomość o położeniu matki!
— Wynajdę jaki powód, którym biedaczka będzie musiała się zadowolnić. Zresztą pragnę ją ucałować. Będę miał przynajmniej córkę obok siebie, zanim nadejdzie czas, gdy je obydwie będę mógł przycisnąć do serca.
Powóz się zatrzymał. Przybyli na miejsce.
Bankier ile razy przybywał do Paryża, stawał zawsze w Grand-Hotel i tym razem telegrafował z Marsylji, aby mu zwykły jego apartament, jeden z okazalszych na pierwszem piętrze zarezerwowano. Oczekiwano na gościa od czterdziestu ośmiu godzin.
Tak jakto zwykle bywa, gdy ciało złamane jest fatygą, a dusza pełna niepokoju, pan Delariviére nie miał żadnego apetytu. Fabrycjusz zaledwie go skłonić potrafił, aby posilił się choć trochę, co koniecznem było dla wzmocnienia sił. Szwajcar hotelowy otrzymał polecenie posłania na kolej po kufry, oznaczone literami P. S. M. Potem zaraz wuj i siostrzeniec wsiedli do powozu i udali się do pensjonatu w Saint-Maude.
Punkt o szóstej młody człowiek dzwonił do tych samych drzwi wchodowych, przed któremi parę godzin temu serce Grzegorza Vernier biło tak mocno.
Odźwierny przyszedł otworzyć.
Pan Delariviére zażądał zobaczenia się z przełożoną.
— Pani jest w refektarzu z uczenicami — odrzekł odźwierny. — Ale obiad zaraz się skończy, może panowie raczą poczekać...
— Proszę oddać mój bilet pani przełożonej — odrzekł bankier.
— Natychmiast... proszę panów.
Fabrycjusz i wuj jego wprowadzeni zostali do salonu poczekalnego, w którym oprócz kanap i krzeseł przy ścianach, stał stół okrągły na środku, ściany całe zawieszone były nieskończoną ilością rysunków, akwarel i malowideł olejnych, wykonanych przez uczenice pensjonatu; wszystko to w eleganckie ramy oprawne. Pan Delariviére rzucił się znużony