Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/183

Ta strona została skorygowana.

— Jedno słowo tylko... Gdyby twoje przypuszczenia stały się rzeczywistością, czy istniałoby jakie niebezpieczeństwo dla Fabrycjusza i dla mnie?
— Bardzo nawet groźne, ale skoro przypadek oddał wam w ręce istotę, od której to niebezpieczeństwo zagraża, jest w mocy waszej każdej godziny się zabezpieczyć.
— O kim mówisz? — zawołał Fabrycjusz.
— Nie pytaj mnie i jak na teraz czuwaj tylko nad swoim marynarzem...
— Bądź spokojny!
— Tak, to co innego! — mówił Frantz Rittner, nalewając szampana w kieliszki. — Teraz wypijmy zdrowie naszego przyjaciela Fabrycjusza, przyszłego miljonera.
— Jakto miljonera? — mruknął Leclére.
— Ależ tak, mój kochany! odezwał się Rene. — Pokazuje się, że podróż do Melun będzie dla ciebie źródłem fortuny!... Zostałeś benjaminkiem bogacza wuja, który przedtem nie chciał słyszeć o tobie.
— Wuj mój rzeczywiście zbliżył się do mnie, dzięki okolicznościom, ale nie rozwiązuje mimo to swojego woreczka...
— No, no, kochany Fabrycjuszu, nie uważaj nas za tak naiwnych, bo nas upokarzasz — odezwał się doktor. — Masz nad bankierem zupełną przewagę, czego ci winszuję, a zanadto jesteś zręcznym, ażebyś sobie nie kazał dobrze zapłacić za łzy i dobre rady, jakich udzielasz... Przyznaj się, jak dobry chłopak, że ci powierza klucze od swojej kasy, a ty otwierasz sobie w jego domu niewyczerpany kredyt...
— O! moi drodzy, gdyby tak było!... Na nieszczęście mylicie się zupełnie... Mój wuj, poczciwy człowiek, ale egoista w najwyższym stopniu! Zamierzył mnie wyzyskać i wyzyskuje. Jestem u niego rodzajem tylko intendenta, sekretarza, czy doradcy...
— A więc — odezwał się Renè ze śmiechem — poradź mu, żeby ci zapisał majątek... Byłoby to dla nas wybornym interesem, ponieważ zaprzysięgliśmy na honor, że wszystkiem dzielić się będziemy wspólnie. A pomiędzy takimi ludźmi jak my przysięga znaczy to samo co podpis, a czasami więcej jeszcze.