— Chciałem cię przygotować do tej strasznej boleści. Drżałem na samą myśl twojej rozpaczy.
Edma przycisnęła usta do białych włosów ojca i szepnęła:
— Biedny ojcze, co ty wycierpiałeś! Wybacz mi słowa moje, które ci zakrwawiły bolesną twoją ranę.
Pan Delariviére za całą odpowiedź przycisnął córkę do piersi i kilka chwil słychać było tylko szlochanie.
Ktoś lekko zastukał do drzwi. Edma podniosła głowę.
— Słyszysz ojcze? — spytała.
— Fabrycjusz zapewne. Niech wejdzie.
Młoda dziewczyna pobiegła drzwi otworzyć. Rzeczywiście przyszedł Fabrycjusz. Widząc Edmę zapłakaną, a pana Delariviére prawie martwego w fotelu, młody człowiek odgadł, co tu zaszło takiego.
— Wuju, drogi wuju, cóżeś też zrobił? — odezwał się z udanym smutkiem i obawą w głosie.
— Któż w mojem miejscu — odrzekł bankier — nie byłby tego samego uczynił? Edma odgadywała nieszczęście, sądziła, że matka umarła, prosiła, płakała i musiałem jej powiedzieć.
Fabrycjusz ze współczuciem uścisnął rękę młodej dziewczyny.
— Moja kochana, moja biedna kuzynko, wiesz już zatem o wszystkiem?
— Wiem tę straszną prawdę niestety! — Ukochana matka moja utraciła zmysły.
— Ale je odzyska — odrzekł Frabrycjusz.
— Tak myślisz? — zapytała żywo Edma.
— Wierzę w to, jestem tego jak najbardziej pewny.
Śliczna twarzyczka Edmy ożywiła się radośnie.
— Ah! kuzynie — rzekła — jakże mnie czynisz szczęśliwą! Ożywiłeś zamarłą moją duszę! Powracasz mi odwagę, dodajesz nadziei|... Ojciec nie mówił mi tego.
— Czyż miałem czas na to? — szepnął bankier. — A zresztą cóż chcesz?.. Ja wątpię pomimo woli... zanadto