— Najpewniejszym, panie doktorze. Przybywamy z New Yorku, gdzie jestem bankierem, a podążamy do naszej córki, która wychowuje się we Francji... Jesteśmy bardzo bogaci i żyjemy dobrze ze sobą... na niebie żony mojej nie ma żadnej a żadnej chmurki.
— Czy przejazd z New Yorku do Marsylji bardzo był uciążliwym?...
— Nie prosto stamtąd przybywamy. Ważne interesy powoływały mnie do Anglji, Portugalji, Hiszpanii. Z Barcelony dopiero przyjachałem do Marsylji... Przeszło miesiąc czasu spędziliśmy na okręcie i to bardzo zmęczyło żonę!... Przy wylądowaniu w Marsylji już ją trapiła gorączka... Chciałem, aby się zgodziła na kilkudniowy wypoczynek, ale tak jej było spieszno uściskać córkę... że oprzeć się nie potrafiłem.
— Czy pani podlegała już kiedy podobnem omdleniom?
— Jest wogóle wrażliwą i nerwową... W ciągu ośmnastu lat, z powodu choroby córki, zemdlała dwa czy trzy razy, ale trwało to krótko, zaledwie po kilka minut. I ubiegłej nocy zemdlała także, ale flakon z solami angielskiemi przywrócił jej zaraz przytomność.
W tej chwili weszła róża z przyrządami do pisania i chciała zaraz odejść.
— Zaczekajno — powiedział doktor, zabierając się do pisania recepty, a pisząc mówił do pana Delariviére:
— Stan pani nie wydaje mi się zbyt groźnym i nie wzbudza we mnie poważnej obawy... Potrzeba jednakże będzie bardzo wiele starań.
— Przypuszcza pan chorobę długą? — zapytał bankier.
— Nie. Przeciwnie, spodziewam się, że organizm wyczerpany długą fatygą, która przy temperamencie nadzwyczaj drażliwym, spowodowała ten stan kataleptyczny — doprowadzę wkrótce do równowagi.
— Boże wielki! — szepnął bankier przerażony — mamy więc do czynienia z katalepsją?
— Tak, panie, i musimy niezmiernie energicznie zapobiedz złemu, bo to w razie przejścia w stan chroniczny, stałoby się trudnem do zwalczenia.
Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/22
Ta strona została skorygowana.