Jakób Lefébre obserwował go z boku, chcąc osądzić, jakie na nim zrobiła wrażenie ta nowo przybyła.
Spostrzegłszy Fabrycjusza, Paula lekko się zarumieniła.
— A! pan Leclére! — powiedziała.
Młody człowiek skłonił się z uśmiechem. Lekki rumieniec panny Baltus nie uszedł jego uwagi.
— Więc państwo się znacie? — wykrzyknął rozczarowany Jakób Lefébre.
— Miałem honor — odezwał się Leclére — być pani przedstawionym u baronowej Braisne i spotykałem tam panią kilka razy...
— Cztery razy — szepnęła Paula.
— Jednem słowem, że się znacie — odrzekł wesoło bankier. — Tem lepiej. Wszystko pójdzie jak po sznurku.
— Co wszystko? — zapytała, rumieniąc się znowu Paula.
— Sza! nie pytaj o to... To mój sekret...
— Pan kochany, panie Lefébre, jesteś żyjącą zagadką — zauważyła panna Baltus z uśmiechem.
— Tak, tak, zagadką, o rozwiązaniu której dowiecie się któregokolwiek dnia... Tymczasem, kochana córko, pozwól, że ci przedstawię mojego starego, najlepszego przyjaciela: Maurycego Delariviére, bankiera z Nowego Jorku. Na szczęście nasze porzuca on interesa, na których zarobił ze dwanaście miljonów i osiedla się w Paryżu.
Pan Delariviére skłonił się uprzejmie.
Jakób Lefébre wziął za rękę Edmę i mówił dalej:
— Prezentuję ci także córkę mego przyjaciela, kuzynkę Fabrycjusza, milutką Edmę, która będzie w razie potrzeby prześliczną drużką Paulo, polecam Edmę twojej sympatji... Ty, mała Edmo, pokochaj Paulę... bo to serduszko złote... Jestem pewnym, że od dzisiejszego wieczoru zostaniecie najlepszemi przyjaciółkami...
— Nie będę nawet tak długo czekała — odrzekła Paula, całując w oba policzki młodą dziewczynkę, którą od razu pozyskała sobie tem serdecznem przyjęciem.
Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/222
Ta strona została skorygowana.