Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/226

Ta strona została skorygowana.

Sierota wstała z roziskrzonem spojrzeniem, prześliczna w swem uniesieniu. Fabrycjusz udawał zdziwionego, ażeby ukryć przerażenie. Na panu Delariviére, ta silna wiara, to jakby natchnienie młodej dziewczyny, zrobiły silne wrażenie.
— To dziwne! — rzekł — w wigilją właśnie egzekucji rozmawiałem o skazańcu bardzo długo z pewnym młodym, a bardzo uzdolnionym doktorem z Melun.
Serduszko Edmy żywiej zabiło. Młody doktor, którego ojciec wspominał, nie mógł być kto inny, tylko Grzegorz.
Bankier z Nowego Jorku mówił dalej:
Mówiliśmy o tym człowieku, którego miano stracić nazajutrz i dowiedziałem się o nim mnóstwo szczegółów. Doktor, co do tego prawdopodobnego wspólnika, jest tego samego zdania, co i pani...
Przestrach Fabrycjusza wzmagał się coraz bardziej. Pot występował mu na czoło. Jednakże nie tracił miny.
Co do mnie — rzekł — pozwolę sobie być zupełnie przeciwnego zdania.. Zbrodnia była zupełnie prostą, wcale nie ukartowaną... Jedyną jej przyczyną była kradzież.
— Stanowczo nie! — odrzekła Paula.
— Pugilares został jednakże skradziony...
— Ale nie dla pieniędzy, jakie się w nim znajdowały...
Jakób Lefébre wtrącił się znowu.
— Cóż się więc w takim razie zrobiło z owemi piętnastu tysiącami franków, jakie na kilka godzin przedtem doręczyłem kochanemu Fryderykowi. Schował je przecie do pugilaresu, który odnaleziono w rękach mordercy, z małą tylko resztką, z nic nieznaczącą sumką.
— Co się z nimi stało? — wykrzyknęła sierota. — To właśnie zagadka, której nie potrafiła rozwiązać sprawiedliwość... Ale ja muszę ją rozwiązać!...
— Nie unoś się tak, moje dziecię! — powiedział bankier. — Nabiłaś sobie głowę niepodobnemi do spełniania zamiarami.. Wszystko to mrzonki tylko...
— Ależ — odrzekła Paula — to niepodobne niby przypuszczenie podzielają i inni jednakże... Wszakże dopiero powiedział pan Delariviére to samo.