Paula zawróciła Jakóba Lefébre i zmusiła go do połączenia się z resztą towarzystwa. Wszyscy razem powrócili do willi. Bankier znalazł sposobność mrugnąć na Fabrycjusza, aby mu dać do zrozumienia, iż wszystko najlepiej idzie.
Śniadanie było wyśmienite, pomimo atoli usiłowań Jakóba Lefébre, nie było zbyt wesołe.
Sąsiedztwo Melun i połączone z niem wspomnienia napełniły duszę pana Delariviére smutkiem niezwalczonym. Edma była również w melancholicznem usposobieniu, przypuszczając, że okazja zobaczenia dziś Grzegorza została straconą, a Bóg wie, czy kiedy znowu się nadarzy?
Paula mniej niż zazwyczaj rozmowna, zwracała czasami w stronę Fabrycjusza wielkie swe wilgotne oczy, przyglądała mu się ukradkiem i dawała się coraz więcej opanowywać budzącemu się uczuciu.
Fabrycjusz przewidywał powodzenie swoich zamiarów i nie posiadał się z radości. Uznał za stosowne przybrać pozór zamyślonego i udało mu się to znakomicie. Po śniadaniu podano kawę pod werandą. Gospodyni domu, pozostawiwszy na chwilę panów, zajętych rozmową z panią Lefébre, wzięła Edmę pod rękę i poprowadziła do parku. Jakób Lefébre dobrze przewidywał, że dwie młode dziewoje staną się przyjaciółkami. Od pierwszego zobaczenia w Parc de Princes wspólna sympatja pociągnęła je ku sobie. Zdawało się im, jakby znały się od bardzo dawna i jakby się od dawna kochały. Edma zapomniała o swoim smutku, znalazłszy się sam na sam z Paulą. Pałała chęcią porozmawiania z nią o Grzegorzu i znalezieniu w niej powiernicy, tak potrzebnej teraz, gdy milutkiej Marty nie stało. Ale jak tu rozpocząć tak delikatną rozmowę.
Edma pocieszała się, że jaki szczęśliwy przypadek przyjdzie jej z pomocą.
— Kochana Edmo — odezwała się panna Baltus — jakże też podoba ci się skromna moja siedziba?