I po chwili dodała:
— Czy ty znasz go, Edmo?
— Znam — szepnęło cichutko młode dziewczę.
— Skoro nie byłaś nigdy w Melun, to gdzieżeś go widziała?
— W Saint-Maudé.
— Jakto?
— Rodzina pana Grzegorza mieszka w Saint-Maude, gdzie byłam na pensji. Dom ich sąsiaduje z pensjonatem, a okna wychodzą na ogród.
— Aha! Pan doktor bywając u rodziców, bardzo wiele czasu przepędzał w oknie, nieprawda?
— Tak.
— Cała to zatem znajomość wasza, spojrzenia musiały zastępować wyrazy...
— Nie. Raz jeden, może z jakie pięć minut, rozmawialiśmy ze sobą, było to na spacerze w lasku Vincennes.
— Doktor skorzystał z tych pięciu minut, ażeby ci powiedzieć, że cię kocha?
— I że nie życzy sobie nic więcej na świecie, jak tylko, żebym została jego żoną.
— Odpowiedziałaś mu, że także go kochasz?
— Nie przypominam tego sobie, ale nie śmiałabym twierdzić, że tak nie było.
Zwalczona wzruszeniem, rzuciła się w objęcia Pauli i oparła główkę na jej ramieniu.
— A ojciec? — zapytała panna Baltus.
— Nie wie o niczem. Później opowiem mu wszystko.
Dalszą rozmowę przerwało im głośne nawoływanie. Przywoływał ich pan Lefébre, idąc z panem Delariviére, z żoną i Fabrycjuszem.
— Jak powiedziałem, tak się i stało! — wykrzyknął bankier. — Oba moje dziewczątka stały się nierozłącznemi przyjaciółkami.
Edma uścisnęła rękę swej towarzyszki.
— A kiedyż, moja droga — wołał pan Jakób Lefébre, dalej do Pauli — kiedyż poprowadzimy w dalszym ciągu
Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/259
Ta strona została skorygowana.