Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/266

Ta strona została skorygowana.

— A gdybym miał taki powód, cóżby mi pani odpowiedziała?... O! — zaczął zaraz znowu z zapałem — o, gdybym pani powiedział otwarcie, że tę metamorfozę w mojej duszy pani jedynie zawdzięczam... Gdybym dodał, że zobaczywszy panią, zrozumiałem poraz pierwszy próżnią mojego serca i nicość rozkoszy światowych, wśród których marnuje się najpiękniejsze lata naszej młodości... Gdybym nakoniec wyszeptał u nóg twoich, pani!.. „Paulo, ja cię kocham, uwielbiam, ja pokładam w tobie całą moją nadzieję, całe szczęście moje, przyszłość całą moją...“ Czy odepchnęłabyś mnie pani?...
Drżąca ze zdziwienia i radości Paula, spuściła oczy i zapłoniona cała słuchała słów Fabrycjusza z rozkosznem pomieszaniem.
Milczała.
— Czy odepchnęłabyś mnie pani? — powtórzył Fabrycjusz. — Na kolanach błagam panią o odpowiedź.
— Więc — szepnęła cichutko Paula — więc pan mnie kocha?
— Nad życie, bo bez pani żyć bym nie potrafił.
— Ależ pan poznał mnie zaledwie...
— Znam panią aż nadto dobrze, skoro pragnę, abyś do mnie należała na zawsze. Często dość jednego spojrzenia, dla rozpalenia w sercu płomieni, tak jak często dostateczną jest jedna zapałka do wzniecenia pożaru.
— Wiem, że tak utrzymują.
— Ale nie chce pani uwierzyć temu?
Paula skinęła główką.
— Nie wątpi więc pani o mojej miłości? — podchwycił żywo Fabrycjusz.
— Czyż mogłabym posądzać pana o kłamstwo? Nie mam do tego prawa.
— I pani kochać mnie będzie? — ciągnął Leclére tonem błagalnym. — Czy będzie mnie pani tak kochała, jak ja ją kocham.
Panna Baltus chciała coś powiedzieć, ale głębokie wzruszenie i przyspieszone bicie serca, nie pozwoliły jej przez kilka sekund słowa jednego wymówić
.