Odpowiedziała nakoniec, ale tak cichutko, że Fabrycjusz raczej odgadł jej słowa, niżeli usłyszał:
— Odpowiem panu wieczorem.
— Dlaczego nie w tej chwili? — zawołał Fabrycjusz.
— Przed wieczorem — powtórzyła Paula, podając rękę młodemu człowiekowi, który ją przycisnął do ust z taką gwałtownością, że Paula to bladła, to czerwieniła się kolejno.
W tej chwili Edma, dźwigając w obu rękach olbrzymi bukiet kwiatów polnych, połączyła się z panną Baltus i ze swoim kuzynkiem, i tym sposobem przerwała dalszą rozmowę. Wszyscy troje zatrzymali się, ażeby zaczekać na Maurycego Delariviére i państwo Lefébre. Klaudjusz Marteau zaś płynął wolno, rzucając od czasu do czasu wiosłem w stronę przeciwną, ażeby czółno nie oddaliło się zbytecznie. Fabrycjusz dał mu znak, a tenże przypłynął do brzegu.
Towarzystwo wsiadło spowrotem do czółna.
— Czy płyniemy dalej, za pozwoleniem państwa? — zapytał przewoźnik.
— Nie — odrzekła Paula — czas już powracać do domu.
„Piękna Eliza“ zawróciła i popłynęła w kierunku willi.
— Bodaj, że mi się zupełnie udało — myślał Fabrycjusz — odpowiedź, jaką mam dostać wieczorem, będzie spewnością pomyślna. Przybyłem! zobaczyłem! zwyciężyłem!
Paula milczała zamyślona. Pani Lefébre, przypuszczając, że jest cierpiącą, zaczęła ją wypytywać.
— Mam się jak najlepiej — odrzekła młoda dziewczyna z uśmiechem. — Jeżeli się pani wydaję zamyśloną, to dlatego, że kombinuję jeden planik przepyszny... a zwracając się do Klaudjusza, zawołała:
— Przewoźniku!...
— Co pani rozkaże? — zapytał Klaudjusz, zdejmując kapelusz.
— Wiele potrzeba czasu do przebycia czołnem przestrzeni z Melun do Saineport.