— Przynajmniej starać się będę! A teraz, kochany doktorze, jakże się miewa nasza chora?
— Polepszenie powolne, ale widoczne. Spokojna zupełnie. Gdybyśmy nie mieli tak ważnych przyczyn do przeszkadzania twej ciotce w odzyskaniu zmysłów, przeprowadziłbym świetną kurację! Na nieszczęście nie można o tem myśleć nawet.
W tej chwili oznajmiono Frantzowi, że jacyś goście czekają nań w salonie. Fabrycjusz pożegnał go zatem i przez lasek buloński skierował się do Neuilly. W dwie minuty później kabrjolet zatrzymał się przed peronem. Fabrycjusz zeskoczył zeń, rzucił lejce groomowi i udał się do apartamentu pana Delariviére.
Bankier przechadzał się po pokoju sypialnym i był widocznie bardzo wzruszonym.
— Przybywam z Auteuil — wchodząc odezwał się Fabrycjusz — przywożę względnie bardzo dobre wiadomości... Uzdrowienie ciotki staje się pewnością. Pozostaje tylko kwestja czasu.
— Chwała Bogu! — wykrzyknął bankier, a po chwili dodał — pilno mi było zobaczyć się dziś z tobą; odebrałem list od mojego zastępcy w Nowym Jorku, powiadamia mnie o propozycji, którą mu zrobiono, o propozycji niespodzianej a niezmiernej doniosłości... Sam zaraz osądzisz.
— Słucham.
— Naczelnik jednego z najpoważniejszych domów bankierskich w Filadelfji, Williams Cooper and Co. — zaczął pan Delariviére po chwili — obowiązuje się dać mi dwa miljony dolarów gotówką za interes mój bankierski w New Yorku, a jeżeli zgodzę się pozostać jeszcze wspólnikiem, zapewnia mi udział w korzyściach, oznaczając minimum tego udziału na pięćdziesiąt tysięcy dolarów rocznie.
— Ależ to wspaniale, mój wuju! — wykrzyknął Fabrycjusz.
— Tak to prawda, jest jednakże i odwrotna strona medalu.
— Jaka?
— Interes jest zanadto skomplikowany, ażeby go można piśmiennie załatwić, albo przez pełnomocnictwo... Obecność moja byłaby konieczną na miejscu... A tu niema czasu...
Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/270
Ta strona została skorygowana.